You are currently viewing <strong><em>NASZ PROFESOR</em></strong>

NASZ PROFESOR

Kilka myśli o Profesorze Antonim Pelcu

W pochmurny i deszczowy sobotni dzień 29 kwietnia 2023 roku na łańcuckiej nekropolii ze smutkiem pożegnaliśmy Pana Profesora Antoniego Pelca, wybitnego romanistę i łacinnika, Sienkiewiczaka w każdym calu (podobnie jak dwa następne pokolenia) – absolwenta Naszego Liceum (matura 1960) i długoletniego nauczyciela. Choć tym razem cmentarny dzwon zabił właśnie dla Profesora, jednak można powtórzyć za Johnem Donnem i Hemingwayem, że jego dźwięk poruszył wszystkich, którzy Go znali. Znali i podziwiali za erudycyjną, rozległą wiedzę, renesansowe zainteresowania i towarzyszącą im skromność i bezpretensjonalność.

Pojawił się w I Liceum ponownie w dziesięć lat po maturze, jako absolwent romanistyki na Uniwersytecie Warszawskim i nauczyciel już z pewnym doświadczeniem. Byliśmy jedyną wtedy klasą uczącą się języka francuskiego, czuliśmy się tym mocno wyróżnieni. W szarej peerelowskiej rzeczywistości opowiadał nam na lekcjach o świecie nie z tego świata: o Paryżu z podziemnym miastem metra, Luwrze z jego skarbami, koncertach Aznavoura, książkach Camusa i poezji Jacquesa Brela, i jeszcze o swoim koledze z uniwersytetu i akademika – Edwardzie Stachurze, idolu pokolenia i poète maudit. Ale to tchnienie zachodniej niezwykłości przeplatało się w opowieściach Profesora z jego wspomnieniami o łańcuckiej licealnej młodości, której fragmenty (stworzenie internatu dla chłopców) po latach opisał w jubileuszowym wydaniu monografii Naszej Szkoły.

Niedościgły francuski, biegła łacina, znajomość świata starożytnego, fascynująca wiedza lingwistyczno-komparatystyczna, rozległe zainteresowania i oczytanie, specyficzny humor, jedyna w swoim rodzaju mimika i gesty, znacząco różniły Profesora od innych nauczycieli. Pasje (m. in. biologiczno-botaniczna), dociekliwość, umiejętność obserwacji świata sprawiały, że rozmowy z Profesorem były intrygujące, pełne ciekawostek wysypujących się jak z rękawa. Również Jego stosunek do nas, swoich wychowanków był interesujący: wykazywał się pobłażliwością dla tych, którzy pozostawali głusi na piękno fonetyki i zawiłości leksykalno-gramatyczne francuszczyzny, zaś skupioną uwagę i czas poświęcał tym, którzy przeszli wtajemniczenie – pokochali i zgłębiali język Moliera, Prousta, Sartre’a. Zebrał żniwo: dwie koleżanki wybrały romanistykę, ukończyły ją i z pasją uprawiają, a dla wielu innych język francuski stał się ważnym narzędziem poznania i miło brzmiącym kodem ludzi pewnej kultury. Oh, notre belle jeunesse !!! Oh, notre merveilleux Professeur !!!

Z żalem myślimy o odejściu Profesora, ale też towarzyszy nam nadzieja, że Jego dzieło i postać pozostanie we wdzięcznej pamięci tych, którzy Go znali, szanowali i podziwiali. A On sam pewnie spaceruje po Polach Elizejskich (nomen omen) tocząc uczone i piękne dialogi z podobnymi sobie.